wtorek, 28 maja 2013

"Antropolog na Marsie"- fascynująca podróż z Oliverem Sacksem


Po dłuższej nieobecności na blogu zapraszamy do lektury recenzji książki Olivera Sacksa, w której autor przedstawia sylwetki osób borykających się z chorobami neurologicznymi. Jest to naprawdę fascynująca książka, zresztą jak większość prac Sacksa. I przy okazji obiecujemy poprawę w systematycznym pisaniu tekstów :)

„Pacjenci z problemami natury neurologicznej
to podróżnicy po niezwykłych krainach”  
Oliver Sacks

Osoby Olivera Sacksa, wybitnego neurologa i psychiatry, nie trzeba właściwie przedstawiać. Jest on autorem wielu popularno-naukowych powieści, w których po mistrzowsku i z właściwą sobie wnikliwością klinicysty, ciekawością badacza i empatią towarzysza, opowiada o osobach zmagających się z różnymi schorzeniami natury neurologicznej.

Opowieści Sacksa są zawsze podróżą i przygodą. Podobnie powieść „Antropolog na Marsie”, w której towarzyszymy siedmiu podróżnikom w ich wędrówce po świecie, który uległ diametralnej zmianie w wyniku choroby. Sacks jednak nie podkreśla w tych opowiadaniach utraty „dawnego” świata chorych, czy też nawet „utraty” ich tożsamości. Podkreśla przede wszystkim umiejętność opisywanych osób do adaptacji do nowej sytuacji. Pod wpływem choroby zmienia się mózg, ale zmienia się też rzeczywistość, w której na nowo należy nauczyć się funkcjonować. Parafrazując słowa autora, trzonem powieści „Antropolog na Marsie” jest paradoksalna cecha choroby- jej „kreacyjny” charakter.

Pierwsza historia opowiada „O malarzu, który oślepł na barwy”. Osoba, której sens życia stanowiła możliwość utrwalania świata w postaci abstrakcyjnych, barwnych obrazów na płótnach malarskich, utraciła w wyniku urazu głowy możliwość rozróżniania barw. Świat przybrał brudne, szare, „szczurze” odcienie, co przyprawiało bohatera o depresyjny nastrój. Gdy zamykał oczy- jego świat wyobraźni także pozbawiony został barw. Czy możliwe jest pozostanie malarzem w takiej sytuacji? Historia malarza ślepego na barwy jest przykładem na to, że choroba jest często przyczynkiem do rozwoju. W przypadku opisywanego malarza to właśnie jego prace malarskie, których tworzenia nie zaprzestał, stają się świetnym studium tego, w jaki sposób przeżywał swoją chorobę. Przyglądając się późniejszym obrazom bohatera nie znając jego historii można by uznać, iż są one wyrazem jego rozwoju jako artysty. Obrazy są tutaj wyrazem rozwoju malarza, jednak rozwój ten został spowodowany tragiczną stratą.

Historia „Ostatni hipis” doczekała się ekranizacji- w 2011 roku powstał film „The Music Never Stopped” bazujący właśnie na historii Grega- tytułowego hipisa. Chłopak przeżywając młodzieńczy bunt porzucił dom rodzinny. Po eksperymentach z narkotykami, przystąpił do Międzynarodowego Stowarzyszenia Świadomości Kryszny. Przestał brać narkotyki, stał się gorliwym wyznawcą religijnym. Po pewnym czasie Greg przeszedł, jak to nazywano, „duchową przemianę”. Pogarszał się jego wzrok, stał się nadzwyczaj spokojny, nie wyrażał żadnych pragnień, wpadał w stany oszołomienia („transcendencji”). „Stan oświecenia” Grega jego rodziców wprawił w osłupienie. Syn stał się „bezwłosym grubasem” o infantylnym zachowaniu, nie wyrażającym oznak głębszych uczuć ani zainteresowania otoczeniem. U Grega zdiagnozowano ogromny nowotwór przysadki mózgowej. Chłopak był nie tylko ślepy, ale też poważnie upośledzony umysłowo i neurologicznie. Historia Grega to fascynująca opowieść o chłopaku, który nie jest w stanie zapamiętać i przypomnieć sobie najprostszych faktów, nie wyraża głębszych emocji. Ożywia się jedynie wtedy, gdy mowa o jego ulubionych zespołach i piosenkach rockowych, choć jego pamięć urwała się na roku 1970. Greg miał także łatwość uczenia się wierszyków i piosenek. Stawał się wtedy całkowicie inną osobą. Zupełnie tak, jakby muzyka „otwierała mu drzwi do świata uczuć, znaczeń, świata, w którym mógł znów być sobą”.

Czy możliwe jest bycie chirurgiem z zespołem Tourette’a? Historia „Życie chirurga” to wspaniała opowieść o życiu w harmonii z tak trudną przypadłością, jaką jest zespół Tourette’a. Dowiadujemy się o przedziwnych drgawkach, tikach, przymusach dotknięcia czegoś palcem, czy wypowiadania dziwnych słów w codziennym życiu chirurga. Jednak na sali operacyjnej ten sam człowiek odznacza się niezwykłą precyzją, opanowaniem i spokojem. Tak jakby „zapominał” o swoim touretyzmie. Co więcej, jest ciepłym i wyrozumiałym lekarzem lubianym przez pacjentów i personel, którzy to zdają się zupełnie nie zwracać uwagi na jego touretyczne dziwactwa. Kim więc jest naprawdę nasz bohater, co konstytuuje jego tożsamość? Wkładając chirurgiczny strój niejako „przywdziewa” nową tożsamość. Zapomina na chwilę, że jest touretykiem. Jednak, przyjmując leki redukujące objawy choroby twierdzi, że redukują one także jego osobowość i nie czuje się wtedy w pełni sobą.

Historia zatytułowana „Widzieć i nie widzieć” to opowieść o tym, jak osobie niewidomej od dzieciństwa, w wieku pięćdziesięciu lat dzięki operacji przywrócono możliwość widzenia. Jednak jak się okazuje- zabieg to nie wszystko. Trudno bowiem po tylu latach „przyzwyczaić się” do tego, że się widzi. Bohater doświadczył zupełnej zmiany życiowej, która osobom w jego otoczeniu wydawała się sukcesem. W jego mniemaniu było to jednak wywrócenie świata do góry nogami. Widział, ale tak naprawdę nie wiedział co widzi. Nie potrafił połączyć barwnych plam i świateł w jedną całość, nie miał żadnych doświadczeń ani wspomnień z nimi związanych. To, że nie widział było jego rzeczywistym światem, radził sobie dzięki innym zmysłom. Teraz, gdy zaczął widzieć czuł się bardziej upośledzony niż wcześniej, ponieważ utracił pewność poruszenia się, jakiej wyuczył się będąc niewidomym. Ta historia jest doskonałą refleksją nad tym, jak trudno osobom w pełni sprawnym i zdrowym zrozumieć świat ludzi pozbawionych pewnych zmysłów, czy umiejętności.

„Krajobraz jego marzeń” to opowieść o malarzu, którego twórczością zawładnął jeden motyw- obraz jego dzieciństwa, czyli miejscowość Pontito. Uwieczniał ją na każdym obrazie, odtwarzając z fotograficzną precyzją. Jednak czy była to zwykła nostalgia za ukochaną rodzinną miejscowością? Z historii malarza wynika, iż Pontito było owocem jego obsesji. Reminiscencje związane z miejscowością przejmowały nad nim niejako kontrolę, nie mógł się od nich uwolnić. Pierwszy obraz stworzył po doświadczeniu pewnego rodzaju załamania psychicznego, powiązanego z decyzją o bezpowrotnym opuszczeniu jego rodzinnych stron. Po tym wydarzeniu nie mógł uwolnić się od nachodzących go wizji miasteczka. Sacks oprócz wnikliwego opisu przeżyć chorego przeprowadza w opowiadaniu także interesującą próbę klinicznego opisu tego, co powodowało u malarza tego typu wizje.

Kolejna opowieść zatytułowana „Cuda” to historia na temat autyzmu. Sacks opowiada historię autystycznego chłopca, który wykazywał niezwykły talent w rysowaniu, przede wszystkim obiektów architektonicznych. Jest to wspaniała opowieść o chłopcu, który być może nie do końca zdając sobie z tego sprawę, dzięki swojemu talentowi stał się sławny. Jego rysunki pojawiały się na wielu wystawach, wystąpił w telewizji, opublikowano książkę zawierającą jego prace, podróżował po całym świecie. Przeżył zatem wiele zdarzeń, których nie każdy ma okazję doświadczyć w swoim życiu. Czytając opowieść o nim aż trudno nie pokusić się o pytanie- czy chłopiec zdawał sobie sprawę z tego, że jest sławny? Czy istniał jakiś głębszy emocjonalny wymiar, który zawierał się w jego rysunkach? Czy, ponownie, nam, jako osobom zdrowym być może nie jest dane poznać świata osoby żyjącej w nieco innej rzeczywistości?

Wieńcząca książkę opowieść „Antropolog na Marsie” poświęcona została autyzmowi. Tak naprawdę nie ma dwóch takich samych osób z autyzmem, nie ma dwóch takich samych historii osób doświadczających autyzmu. Cechy autystyczne niekiedy mogą wchodzić w naprawdę zawiłe relacje z innymi cechami indywidualnymi. Dlatego też rozpatrywanie osobowości autystycznej należałoby powiązać z indywidualną biografią danej osoby. Sacks przytacza niezwykłą historię Temple Grandin, która znana jest z tego, iż jako osoba autystyczna wydała książkę: „Byłam dzieckiem autystycznym”. Książka opowiada m. in. jak z niezrozumiałego w dzieciństwie chaosu doznań dziecka, u którego zdiagnozowano autyzm, stała się w dorosłości odnoszącym sukcesy biologiem i inżynierem. Sacks przytacza fascynującą relację ze swojego spotkania z Temple. To właśnie ona wypowiada tytułowe zdanie: „Prawie zawsze czuję się jak antropolog na Marsie”, mówiąc o tym, iż nie jest w stanie pojąć złożonych emocji oraz gry uprawianych między ludźmi.

Książka Sacksa wydaje się być interesującą pozycją zarówno dla klinicystów, naukowców, psychologów, ale też wszystkich osób, które mają kontakt z osobami, które zmagają się z problemami neurologicznymi. Sacks wprowadza nas niejako w świat chorych, oprowadza nas po ich świecie/światach, choć czujemy się tam jak antropologowie na Marsie. Warto przeżyć tę podróż wraz Sacksem, by zauważyć, że nie chodzi tu tylko o rozumienie choroby, lokalizację, czy rodzaj urazu, itp. Przede wszystkim, to „choroba ma danego człowieka” i badając chorobę, badamy tak naprawdę tożsamość i wewnętrzny świat, który tworzy człowiek pod wpływem danego schorzenia. Uważam, iż książka Sacksa jest kolejną inspirującą lekturą traktującą o metamorfozach życia ludzkiego spowodowanych neurologiczną zmianą. I choć ta zmiana wydaje nam się tak różna od „normalnego” życia, to Sacks pokazuje, iż jest ona po prostu ludzka.